środa, 30 stycznia 2019

Co się słucha, czyli 6 ulubionych zespołów! 🎵


No, więc tak. Tak mnie jakoś naszło. Może bez zbędnego gadania przejdę od razu do tematu.

6.

https://www.rollingstone.com/music/music-features/queens-news-of-the-world-10-things-you-didnt-know-195704/

QUEEN
No tak. Myślę, że tego zespołu nie trzeba przedstawiać. Kultowe Queen. Wokal Fredy'ego Mercury jest niezwykły. Myślę, że nawet totalny laik muzyki rockowej zna kawałki takie jak: We are the champions lub We will rock you. Niestety, ludzie niekoniecznie wiedzą kto wykonuje tą piosenkę. Przytoczę tu dialog z Łukaszem, o którym na blogu było już kilka słów. Było to na początku roku szkolnego. Poznawaliśmy się.
 -Znasz Queen?
 -Kogo?
 -No, a We will rock you?
 -No pewnie!
 -To jest ich.
 -Tak?
Warto wspomnieć o filmie "Bohemian Rhapsody"  reżyserii Bryana Singera. Opowiada o powstaniu Queen, które poprzedziło dołączenie Fredy'ego do zespołu o nazwie Smile. Dopiero potem nazwa została zmieniona.  Moje ulubione piosenki tego bandu to:
  • Radio Ga Ga
  • One another bites the dust
  • We will rock you\
"Is this the real lifeIs this just fantasyCaught in a landslideNo escape from realityOpen your eyesLook up to the skies and see..."
5. 
 
PANIC! At the disco

Amerykański zespół pop rockowy zawdzięczający swoją popularność ostatniemu albumowi Pray for the wicked. Na której znalazły się dwa z trzech najczęściej słuchanych piosenek na spotify, czyli High hopes i Say Amen (Saturday night). Cieszę się, że zdobyli, aż taką popularność, ale ja poznałem i polubiłem ich za starsze płyty: Death of a bachelor i Too weird to live, Too rare to die! Dlaczego ich lubię? Świetnie połączyli rockowe brzmienia i spokojną muzykę (tak, wiem. Brzmi to dziwnie, ale w niektórych kawałkach naprawdę to słychać). Poza tym pokochałem wokal Daltona Weekesa, a po zmianie składu zespołu kobiecy i męski głos w piosenkach ciekawie się komponują.  Moje ulubione ich kawałki to:
  • Death of a Bachelor
  • I Write Sins not Tragedies
  • This is Gospel
,,Didn't have a dime but I always had a vision
Always had high, high hopes"
4.

Guns N'Roses

Amerykański zespół hard rockowy założony w Los Angeles. Chyba nie trzeba ich przedstawiać. Jeżeli ktoś słucha rockowej muzyki musi ich znać. Jeżeli nie, hit Welcome to the Jungle stał się tak kultowy, że wyczynem byłoby nigdy go nie usłyszeć. Była to chociażby muzyka końcowa filmu Jumanji: Przygoda w dżungli. Swoją drogą ten film był kiepski. Na początku, gdy dopiero zaczynałem słuchać tego gatunku ich piosenki nie przekonały mnie, lecz w tamtym roku. Po przesłuchaniu kilku piosenek pokochałem ich. Za co? Ciężko powiedzieć, chyba za unikatowy głos  Axla Rose'a. Moje ulubione kawałki tego zespołu to:
  • Sweet Child O'mine
  • Paradise City
  • Knockin' On Heaven's Door
"Give me a whisper 
And give me a sign 
Give me a kiss before you 
tell me goodbye ."

3. 

 AC/DC

I'm on the highway to hell, on the highway to hell... No kto tego nie zna? Może uznacie mnie za słuchacza samych klasyków (zwłaszcza jak zobaczcie miejsce pierwsze 😃), ale cóż... Przecież z jakiegoś powodu są tacy popularni. A jak tu nie kochać brzmień Thunderstuck, czy You Shook me all night long. Lubię ich za to, za co Gunsów. Przecież tego wokalu nie da się nie lubić! Ulubione kawałki to:
  • You shook me all night long
  • Highway to hell
  • Thunderstruck
"’Cause I’m T.N.T. I’m dynamite
(T.N.T.) and I’ll win the fight
(T.N.T.) I’m a power load
(T.N.T.) watch me explode. "
2.   

Bring Me The Horizon

Brytyjski zespół metalowy (wcześniej Death metalowy). Początek ich działalności niezbyt przypadł mi do gustu. Nie był to Behemoth, ale mimo wszystko nie mój klimat. Album Sempiternal był pierwszym albumem, który naprawdę polubiłem. Przekonał mnie do śledzenia ich dalszej działalności. Opłacało się! Najnowszy album amo jest bardzo dobry. Większość piosenek przypadła mi do gustu i stale ich słucham. Tylko trzy niekoniecznie mi się spodobały. Były zbyt spokojne. Ulubione kawałki:
  • Medicine
  • True Friends
  • Run
"I'm scared to get close and I hate being alone.
I long for that feeling to not feel at all.
The higher I get, the lower I'll sink.
I can't drown my demons,
 they know how to swim."
1.


Metallica

Kocham ich. Jedyny zespół, którego skład mogę wymienić obudzony o trzeciej w nocy. Na zdjęciu (od lewej) Robert Trullijo, Lars Ulrich, James Hetfield i Kirk Hammett. Są niesamowici. Mimo ich wieku na koncertach wciąż wymiatają. Ich pomysł, żeby scena była w centrum (otoczona tłumem) bardzo mi się spodobał. To jest genialne! Na początku byłem sceptycznie nastawiony, ale jak zobaczyłem nagrania z koncertów wiedziałem, że to była świetna decyzja. Teksty ich piosenek są niesamowite. Bywają takie, które (przynajmniej mnie) rozbawiają, ale są też takie, które skłaniają do przemyśleń. Brak mi słów. Są po prostu NIESAMOWICI! Nie wiem, jakim cudem mam wybrać trzy ulubione kawałki. Spróbujmy, ale zaznaczam, że wszystkie są świetne.
  • Enter Sandman
  • Nothing else matters
  • Whiskey in the Jar
"Exit, light
Enter, night
Take my hand
We're off to never-never land"




  
_________________________________________________________________________________
Źródła obrazów:

wtorek, 29 stycznia 2019

Dla kogo żyje, czyli kró... Długie lovestory❤

9 lipca 2016 rok. Paweł, znudzony nastolatek, który nie za bardzo wie, co robić stwierdza, że poszuka kogoś na Gadu-Gadu. Twierdził, że szuka kogoś do popisania, ale w głębi serca wiedział, że chciałby znaleźć dziewczynę. W życiu niezbyt mu się układało w tych sprawach to chciał spróbować szczęścia tam. A może się uda! Nie ma przecież nic do stracenia. Ostatnio również wszedł na ten komunikator i znalazł nawet fajną dziewczynę, ale chyba go olała (choć wciąż miał nadzieję, że odpisze). Losowanie rozmówcy. Błogosławiony ten, kto wymyślił tą opcję. Paweł tym bardziej dziękował aktualizacji, która wprowadziła możliwość wyboru osób, które chcemy losować. Ustawił więc przedział wiekowy 13-16 i oczywiście, płeć żeńską. Po kilku pierwszych losach nie był przekonany. Albo jakieś dziewczyny, które na profilowym mają tylko cycki, albo takie, które wyglądały na tyle dziecinnie, że nasz bohater myślał, że rozmowa będzie się skupiała na  zabawkach my little pony i nowym sezonie Violetty. Nagle, zdjęcie, które go zaciekawiło. Czarno białe. Jakieś niebieskie kosmyki włosów. Wyglądała w porządku i co ważne miała tyle lat co, on. Zaczął więc: Popiszemy?  Zgodziła się. Sukces! Może ten dzień nie będzie do końca stracony. No i zaczęli pisać. Jak się można spodziewać, rozmową nie była cholernie ciekawa. Chociaż w pewnym sensie była. Poznawanie ludzi zawsze jest ciekawe. Okazało się, że nawet są podobni. Natalia, bo tak się nazywała, spodobała się naszemu bohaterowi. Miała niestety, jedną wadę. Miała chłopaka. Paweł przecież czegoś tu szukał. Dziewczyna miała jednak w sobie coś, co spowodowało, że chłopak przestał losować i oddał się konwersacji. Po kilku godzinach musiał jednak na trochę przerwać. Sport wzywał. Jak się potem okazało, Natty, myślała, że to koniec. Nic z tych rzeczy. Paweł wrócił i pisali dalej. Nie była to do końca normalna para znajomych. Kłócili się każdego wieczora o to, kto ma rano napisać: Ty napisz.; Ja nie napiszę, bo Cię obudzę; Nie obudzisz. Tak się to ciągnęło nawet przez trzydzieści minut. Mimo, że byli już zmęczeni nie mogli ustąpić drugiej osobie. Potem im przeszło. Pisali i pisali. Dzień w dzień. Tysiące wiadomości. Po mniej więcej pół roku zostali przyjaciółmi. Zaczęli nawet rozmawiać przez telefon! Rozmowa niesamowicie się kleiła. Choć oczywiście, mieli kryzysy. Raz nie pisali nawet dwa tygodnie. Nie pokłócili się. Tak jakoś wyszło.
Dziesiątego czerwca Paweł wyszedł na spacer z psem. Jakoś tak, się złożyło, że umówił się na rozmowę przez telefon z Natalią. Była to jedna z poważniejszych rozmów, w której nasz bohater stanął przed dylematem. Chłopak Natalii nie miał dla niej, zbyt wiele czasu. Pisali bardzo mało. Natalia zaczęła myśleć, że to nie ma sensu. Spytała, więc Pawła o radę. No i tu się zaczął problem. Poradzenie dziewczynie, by z nim zerwała oczywiście otworzyłoby drogę do ewentualnego ich związku, o którym marzył Paweł, ale jednak wtedy byli już naprawdę dobrymi przyjaciółmi i chłopak nie chciał niszczyć związku ze względu na siebie. To byłoby nie w porządku. Finalnie, nie doradził jej, ale ta i tak zerwała z partnerem. Gdy Paweł się o tym dowiedział, skrycie się ucieszył. Niestety, następna wiadomość sprawiła, że serce mu pękło. Nigdy więcej związków na odległość. Chyba nie da się opisać smutku jaki pojawił się u naszego bohatera. W tym momencie Paweł darował sobie już jakiekolwiek, nieśmiałe teksty na podryw. Miał przynajmniej świetna przyjaciółkę.
19 sierpnia 2017. Wydawało, by się dzień jak co dzień. Wszystko odbywało się normalnie. Po południu Paweł dostał ciekawą wiadomość od swojej stałej rozmówczyni. Może w liceum znajdę sobie jakiegoś fajnego chłopaka. (Były wakacje przed trzecią klasą gimnazjum). Wydawałoby się, że to genialna sytuacja, by powiedzieć o swoich uczuciach. W głowie jednak pojawił mu się flashback z czerwcowej rozmowy. Podejmując krok, nie będąc pewien, że dziewczyna tego chce mógł zepsuć tak wspaniałą więź jaka ich łączyła. Trudno. Zaryzykował. A może już znalazłaś, tylko jeszcze o tym nie wiesz. W odpowiedzi otrzymał: Ciebie? :D To była ostatnia szansa, w której mógł zawrócić. Nie chciał. Napisał może. Następnie rozmowa zmieniła się w jedną wielką metaforę. Jeśli chciałbym ją zrozumiałe opisać zajęłoby mi to chyba dwa dni. Ale na przykład: pytali oni Boga, czy warto spróbować być ze sobą. No i po dość długiej rozmowie zdecydowali się na związek. Na próbę. Paweł jednak wiedział, że potrwa to dużo dłużej. Była to jego pierwsza poważna dziewczyna. Bo związki w przedszkolu i czwartej klasie podstawówki chyba się nie liczą. Pierwsze tygodnie były wspaniałe. Wiadomości były słodsze niż kilogram miodu, ale nikomu to nie przeszkadzało. W grudniu, pojawiły się pierwsze rozmowy o spotkaniu. Paweł nie chcia... Inaczej. Chciał, ale bał się, że wszystko zniszczy, że nie będzie tak atrakcyjny, jak przez zwykły komunikator internetowy. Jego samoocena była na poziomie mniej więcej -600. Uniknął pierwszego spotkania. (Do dziś tego żałuje i chyba nigdy sobie tego nie wybaczy) Miesiące leciały i leciały. W ferie się nie udało. Paweł już wiedział, że musi stawić temu czoła. Niestety, los chciał, że wtedy naprawdę nie mógł. Za chwilę rozpoczęły się wakacje. Tak, wtedy im się udało. O świcie, 10 lipca 2018 roku nasz bohater ruszył z dworca do swojej ukochanej. Popołudniu był już na miejscu.  Wyszedł z autobusu (mało torba nie odjechała mu razem z nim) Ku jego zdziwieniu, nie zobaczył dziewczyny. Autobus odjechał i zza niego, na chodniku, pokazała mu się jego ukochana. Podszedł do niej szybko. Chciał podejść od tyłu i zasłonić jej oczy i spytać Kto tam? Niestety, ta w ostatnim momencie się odwróciła. Zobaczyli się i natychmiast przytulili. Było to krótkie i delikatne przytulenie, ale chłopak i tak ocenia je jako jedna x najlepszych (jak nie najlepsze) w życiu. Poczuł coś. Jakby to, , że ktoś go naprawdę kocha. Że ta super dziewczyna  internetu jest z nim! Wspaniałe uczucie. Chłopak dał jej bluzę i pojechali do domu. Oczywiście, rozmowa nie od razu kleiła się tak jak, przez internet, ale stosunkowo szybko poczuli się swobodnie. Już pierwszego dnia poznał przyjaciółki Natalii. Asię i Wiktorię. Spotkaniem z nimi też się stresował, więc dzień nie był nudny. Emocje sięgały zenitu 😁. Okazały się naprawdę w porządku (o Asi było już na tym blogu, więc uważni czytelnicy zrozumieją 😂). No i rozładowały trochę napięta atmosfera. Nie, nie napięta, ale no wiadomo, że po kilku minutach ludzie nie poczują się swobodnie. Potrzeba było czasu. Spali razem, co prawda nie przytulali się, ale dziewczyna dostała buziaka w policzek na dobranoc (Wow! Ale odwaga! 😁) Następnego dnia, poszli na spacer. Czuli się już swobodnie. Cały czas rozmawiali. Nawet podczas oglądania serialu siedzieli przytuleni! Naturalnie, więc chłopak zaczął myśleć o pocałunku. Spacer wydawał się idealną okazją. Nie wiedział, czy stres mu na to pozwoli, to jednak pierwszy pocałunek ich obydwu. Doszli nad kanał. Przytulili się mocno i stali tak przez kilka minut. Teraz albo nigdy. Pomyślał Paweł i odepchnął lekko od siebie wtulona dziewczynę wypowiadając jej imię. Spojrzał jej w oczy. Dziewczyna wiedziała już co on chce zrobić. Skwitowała to cichym ojej. (co według niego było najsłodsze na świecie, a według niej głupie) Stało się. Magiczne uczucie. Chyba oboje myśleli, że to po prostu taka zwykła czynność, ale po tym, gdy to zrobili już nigdy tak nie pomyślą. Wrócili weseli do domu robiąc to po drodze jeszcze kilka razy. Za tydzień pojechali do domu Pawła. I tam również było im cudownie. Blog blogiem, ale prywatność to jednak spoko rzecz😁. Dalej są razem (to już dwa i pół roku) planują wspólną przyszłość i mieszkanie razem. Mimo, że większość mówiło im, że to tylko głupi chłopak z internetu, odłoż ten telefon, wytrzymaj bez niego choć chwilę. Owszem, używają telefonów ciągle, ale chyba nie są uzależnieni od urządzenia tylko od siebie. Dowodem jest to, że gdy są razem nie muszą go codziennie ładować. Ten post będzie miał nawet mały morał. Nieważne, co inni mówią, ważne, co ty czujesz. Trochę banalne, ale naprawdę tak jest. I TAK MIŁOŚĆ PRZEZ INTERNET ISTNIEJE!!❤❤❤

PEACE AND LOVE!

niedziela, 27 stycznia 2019

Dziwna sytuacja.

Tak, to już dziś będzie o tej dziwnej sytuacji. Nie wiem dlaczego, ale założyłem tego bloga, żeby to opisać, a potem jakoś straciłem ochotę, ale nic. Miejmy to za sobą.
Zaczęły się ferie. Nie mam pojęcia, co robić. Pierwszy tydzień pewnie minię pod hasłem "nuda". Nie znoszę się nudzić (podobno niektórzy lubią). Uznałem, że napiszę ten rozdział, bo w sumie nie mam nic lepszego do roboty. Trochę też straciłem zapał do pisania. Nie wiem, czym to jest spowodowane.
Ale przejdźmy do rzeczy. Pewnego dnia, to chyba jeszcze grudzień... Nie, co ja gadam. To był styczeń, Natalia i Asia wybrały się do Mcdonalda (Jakkolwiek powinienem to napisać). Po jakimś czasie dostałem od dziewczyny wiadomość. "Miałyśmy dziwną sytuację, opowiem Ci jak wrócę". To może dziwne, ale pomyślałem: "Oho, to zapewne jakiś kolega z klasy coś tam z nimi robił. Próbował poderwać? Super." Tak, jestem cholernie zazdrosny. No, ale niestety (jak się potem okazało) się myliłem.  Po chwili zadzwoniła Natalia. Znaczy, gdy odebrałem odezwała się Asia, ale połączenie było z numeru Natalii. A więc co się stało. Były w galerii i zamówiły jedzenie. Przy restauracji nie było miejsc, więc poszły szukać jakiegoś stoliku w galerii. Znalazły. Gdy zaczęły jeść zauważyły, że w ich stronę zmierza jakiś mężczyzna (podobno około pięćdziesięcioletni). Na początku myślały, że to ochroniarz i ochrzani ich za to, że jedzą w niedozwolonym miejscu, ale okazało się, że nie. Usiadł obok nich i spytał, czy mogą chwilę porozmawiać, czy coś w tym stylu. No i zgodziły się (ja bym tak nie zrobił, ale podobno wyglądał przyjaźnie). Zaczął się żalić. Rzuciła go żona, albo zdradziła? No nieważne. Chodziło ogólnie o to, że miał przerąbane. No i dobra. Potem zapytał ich, czy może zgadnąć jakie mają cechy. Od razu przypomniał mi on Harbarda z serialu "Wikingowie". Okazało się, że podał w miarę trafne cechy. Jakby był jakimś pół-bogiem. Sprawiał też wrażenie filozofa. No tylko przepraszam, ale średniowiecze skończyło się kilka wieków temu i takie zgadywanie i żalenie się obcym ludziom, zbyt normalne nie jest. Następnie zaproponował Natalii, czy za niego wyjdzie. Po kilku chwilach dziewczyny powiedziały, że muszą już iść i szybkim krokiem wyszły z galerii.
Co o tym myślę? Na początku się przestraszyłem i nie wiedziałem, co o tym myśleć. To była naprawdę niebezpieczna sytuacja. Mogła się zakończyć porwaniem lub czymś w tym stylu. Całe szczęście, że w galerii było sporo ludzi. Tyle mówi się o takich ludziach w telewizji, ale jak ktoś Ci bliski Ci to opowie to się myśli "To się naprawdę dzieje". Potem byłem trochę wściekły, że nastolatki zgodziły się na towarzystwo kilkukrotnie starszego mężczyzny przy ich stole, ale szybko mi przeszło. Skąd mogły wiedzieć, że to jest jakiś nie do końca zrównoważony człowiek? Mimo wszystko mam nadzieję, że następnym razem w podobnych sytuacjach będą ostrożniejsze. Jednak, gdyby ten stolik nie stał w centrum galerii mogłoby nie być tak kolorowo. Właśnie! Muszę wspomnieć o młodym chłopaku, który siedział stolik obok i zerkał na całą sytuację. Dziewczyny miały wrażenie, że ich pilnuje. No, jeśli tak było to świetnie. 
Co tu jeszcze napisać? Nie mam pojęcia. Może po prostu skończę. A! Jakby kogoś to interesowało to sytuacja miała miejsce w Kędzierzynie, a mężczyzna rzekomo mieszka w Zdzieszowicach.

PEACE!

poniedziałek, 21 stycznia 2019

Gry łączą, a nie dzielą.

No cześć. Trochę mnie tu nie było. To się musiało kiedyś stać. Moje posty na pewno nie będą umieszczane codziennie. O czym tyle pisać.
 Serio? Znowu o grach? I tak, i nie.
 Od razu powiem, że tytuł tego rozdziału głoszone przez jednego z moich ulubionych twórców internetowych Rojsona. Jest świetnym przykładem na to, że nie trzeba robić niemoralnych i upokarzających rzeczy, żeby zrobić coś wielkiego i zgromadzić wokół siebie bardzo kreatywną (o czym świadczą bardzo rozbudowane i związane z jego twórczością przesyłki od widzów) i zgraną (Paintball Z Rojem to wydarzenie, które odbywa się już od kilku lat. Jak nazwa wskazuje, widzowie i Rojson walczą na różnych polach. Oprócz tytułowego wydarzenia można oczywiście porozmawiać i zrobić zdjęcie ze swoim ulubionym twórcą. Są jeszcze poboczne aktywności jak na przykład strzelnica). On już jest pierwszym dowodem na to, że gry łączą, a nie dzielą. Przecież od 2008 roku nagrywa gry na youtube. To doprowadziło go do takiego sukcesu.
 Skąd to hasło? Mam wiele przykładów, które poprą tą tezę. Jeden z ostatnich rozdziałów (jak nie ostatni) poświęcony był grom fabularnym. Myślę, że dzięki nim tak blisko udało mi się poznać z trzema kolegami w klasie. Kiedy okazało się, że ja i Tymek graliśmy już kiedyś w takie gry, to od razu zaczęliśmy o tym rozmawiać. Wzbudziło to zainteresowanie Łukasza i Mikołaja. W ten sposób zaczęliśmy rozmawiać nie tylko o grze, ale też o wspólnych zainteresowaniach i pasjach. Oczywiście, na sesjach zdarzają się sytuacje w których gracze sprzeczają się, a nawet kłócą o to, jak powinni coś zrobić, ale tak jest też w życiu, prawda? Nie ma przecież dwóch takich samych osób i każdy może mieć inne zdanie na jakiś temat. Po grze nikt już o tym nie pamięta i już, gdy się żegnamy umawiamy się na kolejną sesję, a o wspominaniu tego, co się działo już nie wspomnę.
 Przez kilka lat byłem w harcerstwie i brałem udział w kilku grach miejskich. Powiem wam, że niesamowita zabawa. Chodzenie po mieście z grupką znajomych i rozwiązywanie zagadek to naprawdę bardzo ciekawe zajęcie. Na tych wydarzeniach, poznałem masę ludzi z którymi do dziś utrzymuję kontakt. Harcerstwo samo w sobie bardzo zbliża ludzi, ale to już nie temat do tego posta.
 A więc clickbait, tak? Nie chodziło Ci o gry komputerowe! Ależ oczywiście, że chodziło mi także o gry komputerowe. Ponownie mogę dać przykład mojej grupy znajomych. Podczas jednej z rozmów na komunikatorze głosowym rzuciłem luźny temat, że kiedyś grałem w super grę. Plemiona. (Swoją drogą, jak ktoś chce zagrać z nami to serdecznie zapraszam Kliknij w link i wybierz świat 136 😃) Tymek i Łukasz od razu podłapali temat i spytali, dlaczego już nie gram. Po krótkiej wymianie zdań całą trojką zaczęliśmy grać na nowo powstałym świecie. I tak jak w przypadku gier fabularnych zaczęliśmy rozmawiać coraz więcej. Potwierdza to również przykład mojej siostry. Spędziła ona na popularnym CS-ie kilkaset godzin. Poznała bardzo dużo ludzi, chyba są fajni skoro tyle z nimi gra. No i poznała również chłopaka. W ten weekend był u nas już drugi raz. (A jakby tak napisać rozdział o miłości na odległość lub o tym jak poznałem Natalię? Hmm...)
Podsumowując, gry są niesamowitym , który zbliża ludzi. Dyskutujemy o nich, poznajemy tam nowych ludzi no i przede wszystkim: zbliżamy się. Trochę mi z tego rozprawka wyszła. Nie, nie jest to moja praca domowa na polski 😃. Chociaż, gdybym dostał pracę: Napisz rozprawkę na dowolny temat to bym się nie obraził.

PEACE!

czwartek, 17 stycznia 2019

Gry RPG. Sposób na wyluzowanie się.

Hm... Chyba wspominałem, że dam o tym post. Bardzo możliwe. Prawdopodobnie po przeczytaniu tytułu większość nie bardzo wie, o co chodzi. Już wyjaśniam.
Są to gry, w których tworzymy swoje postacie, odgrywamy role (role-playing) i prowadzimy ich przez całą historię opowiadaną przez Mistrza Gry (MG), ale o nim za chwilę. Stworzenie postaci jest konieczne do zagrania w grę fabularną. Wymyślamy imię, wiek, rasę, kolor oczu i oczywiście historię (pochodzenie, status majątkowy, zawód, cechy charakteru, rodzina itd.). Wspomniany MG ma za zadanie opowiedzieć nam aktualną sytuacje (co robimy, gdzie i z kim jesteśmy, jak to miejsce wygląda itd.). Następnie my, jak gracze dokonujemy wyboru. Możemy w każdym momencie coś zrobić. Na przykład: MG opowiada, że w karczmie barman opowiada jak jego brat zabił smoka. Naszej postaci może się to nie spodobać i już podczas, gdy MG opowiada co się dzieje, możemy wyjść zatrzaskując drzwi lub uderzyć barmana.Wystarczy, że powiemy, że nasza postać chce to zrobić. To drugie zachowanie może przynieść konsekwencje. Na przykład w postaci aresztowania przez straż miejską lub niezadowolenie tłumu. Podsumowując, podczas sesji (podczas nich prowadzona jest gra) wcielamy się w całkowicie wymyśloną przez nas postać.
Nadal nie wiecie, o co chodzi? Znacie serial Riverdale lub Stranger Things? Myślę, że na pewno. W tym drugim przykładzie był przedstawiony bardzo dokładnie, a gra D&D istnieje naprawdę i jest jedną z najpopularniejszych gier tego typu. Natomiast w Riverdale sama rozgrywka jest dość dobrze przedstawiona, ale w realnym świecie podczas sesji nie giną ludzie 😃.
No i dlaczego to jest takie świetne? Podczas sesji w pewnym sensie odcinamy się od świata. Nie używamy telefonów. Nie robimy nic (poza jedzeniem, piciem i załatwianiem potrzeb fizjologicznych 😃), czego nie robi postać w grze. Nie jesteśmy Mikołajem, Tymkiem, czy Łukaszem tylko Ulrichem, Ethronatarem i Henrym. Wczuwamy się w to.
Ciężko jest myśleć o czymkolwiek innym. Musimy się skupić na grze. Przez kilka godzin żyjemy w grze. Musimy zadbać o jedzenie, picie i miejsce do noclegu. Nawet, gdy nasze postacie idą do ciemnej jaskini to musimy pamiętać o tym, żeby zabrać źródło światła, bo wpadniemy w nie lada problemy.
No i jak w takiej sytuacji pomyśleć o kartkówce z polskiego, czy ważnym eseju? Oczywiście to nie jest tak, że mamy gdzieś cały świat, nie uczymy się, czy coś. Robimy to w wolnym czasie.
Myślę, że to genialny sposób na wyluzowanie się i na bardzo miłe spędzenie czasu. I naprawdę nie potrzeba wiele. Podręcznik do gry w którą, chcemy grać, kostki (ewentualnie aplikacja na telefon) i przynajmniej dwójka osób chętnych. Oczywiście musimy też znaleźć Mistrza Gry, który dobrze by było, żeby kiedykolwiek miał styczność z grami fabularnymi. Jeśli ktokolwiek, kto to czyta ma jakieś pytania , chętnie na wszystkie odpowiem 😃. Moją przygodę zacząłem trzy lata temu jako gracz, a teraz jako mistrz, gram z trójką znajomych.
No i w zasadzie to tyle. Teraz coś dla osób, które głębiej siedzą w temacie. Mistrzuje Warhammera 2ed. 😃

środa, 16 stycznia 2019

Wielki człowiek, z wielkim sercem. Kuba Błaszczykowski.

Mówiłem, że będzie pozytywny temat? Mówiłem! Tak samo, kiedyś pojawi się rozdział o dziwnej sytuacji 😃. Miałem trochę dość tych smutków i pisania o tym, jak bardzo jest źle, więc teraz pokażę, że istnieją jeszcze wspaniali ludzie.
Tym człowiekiem jest Kuba Błaszczykowski. Polski piłkarz, wielokrotnie nagradzany. Warto wspomnieć, że jest kawalerem orderu uśmiechu.
Kiedy był małym chłopcem, jego ojciec, na jego oczach, zamordował jego matkę. Chłopiec nie poddał się i cały czas intensywnie trenował i nie poddał się. W 2005 roku trafił do drużyny ówczesnego mistrza Polski.Wisły Kraków. Nie grał tam długo, gdyż po dwóch latach wykupił go bardzo zasłużony niemiecki klub- Borussia Dortmund. Tak oto zaczęła się kariera jednego z najwybitniejszych polskich sportowców.
Po przeczytaniu jego biografii dowiedziałem się wielu rzeczy. Na przykład tego, że wybaczył ojcu! Nie przyszło mu to łatwo i potem raczej nie byli blisko, ale to nie zmienia faktu, że wybaczenie takiego czegoś dla mnie, i pewnie dla wielu osób, byłoby niemożliwe.
Uwielbienie jego osoby przez kibiców może pokazać jeden przykład. W 2016 roku odbyły się mistrzostwa Europy. Błaszczykowski, wraz z całą reprezentacją, zagrał genialnie. Strzelił dwie bramki, ale jak ważne! Jedna dała awans do 1/8 finału, a druga do ćwierćfinału. Niestety, w ćwierć finale Polska odpadła po rzutach karnych z reprezentacją Portugalii. Było to strasznie zacięty mecz. Polacy strzelili bramkę jako pierwsi. Decydującego karnego zmarnował... Kuba Błaszczykowski. Nikt nie miał mu tego za złe, bez niego nie doszlibyśmy tak daleko. Piłkarz po strzale uklęknął na murawę i uronił łzy. Ten widok był bardzo smutny. Nie chcę nawet myśleć, co musiało się dziać w jego głowie. Kuba po turnieju wrócił do Truskolasów(jego rodzinnej wsi), co zastał przed domem przeszło jego oczekiwania. Tłum ludzi czekał na niego skandując jego imię. Sami zobaczcie.
Niesamowite. Błaszczykowski nie krył łez.
Ostatnio sportowo nie szło mu najlepiej. W całej swojej karierze miał mnóstwo kontuzji, co odbiło się na jego rozwoju. Problemy miał klub, dzięki któremu świat się o nim dowiedział. Wisła Kraków. Były to kłopoty finansowe. Zespół nie mógł znaleźć inwestora i do dziś grozi mu spadek do najniższej ligi w Polsce (co oznacza upadek jednego z najbardziej uznanych polskich klubów). Kuba Błaszczykowski widząc to zdecydował się przejść do Wisły i grać dla niej ZA DARMO. Są to jeszcze nieoficjalne dane, ale prawdopodobnie tak będzie. Co klub dzięki temu zyska?

  • Świetną jakość sportową
  • Oszczędność na zawodniku
  • Popularność, która przyciągnie i zawodników i inwestorów.
Piłkarz prawdopodobnie uratował klub. Czemu to takie niezwykłe? Mógłby przejść na przykład do Legii Warszawa (obecnego Mistrza Polski), gdzie na pewno nie skąpili, by na wynagrodzeniu, a po drugie miałby też dużo lepsze warunki to treningów.
Niesamowity człowiek, który jest moim autorytetem. Potrafił się podnieść po wszystkim. Po każdym upadku stawał się mocniejszy. Ogromny szacunek. Mało jest już taki ludzi dla których wartości są ważniejsze od pieniądza.

Zdjęcie: facebook.com/dronem24.pl/

wtorek, 15 stycznia 2019

Nienawiść.

Kolejny dzień, kolejny post! Sam jestem w szoku. Nie, tym razem też ni będzie o dziwnej sytuacji 😃 Ja przepraszam, ale jakoś mam natłok tematów w głowie, ale obiecuję. Ten post w końcu się pojawi.
Kolejny smutny temat. Trochę odniosę się do tego wczorajszego, więc warto nadrobić ewentualnie zaległości. A właśnie! Muszę o tym wspomnieć! Wczoraj o 18 zaczął się wiec przeciwko przemocy i nienawiści. 16 tysięcy ludzi! Wow! Najbardziej wzruszającym momentem było odtworzenie utworu "The Sound of silence" Disturbed. No to było magiczne. Sami zobaczcie.
No dobra, przejdziemy do dzisiejszego tematu. Jakby tu zacząć. Na początku warto się zapoznać z piosenką Kękę-Safari. Rozumiem, że nie jest to muzyka dla każdego, więc może pokrótce wyjaśnię. Kiedyś był on raperem, który jak to się mówi w społeczeństwie hip-hopowym "reprezentował biedę". Był dobry, więc zarabiał coraz więcej, więc jego teksty naturalnie się zmieniły. Jego najnowsza płyta "To tu" była bardzo pozytywna, a przekleństwa były znikome. Zaczął rapować o tym, że wszystko da się zrobić, że trzeba tylko chcieć i być zaangażowanym. Co w tym dziwnego? Że sporej ilości jego fanów nie spodobało się to. "Zmienił się", "Sprzedał się", "Lepiej było kiedyś". Ludziom nie podobało się to, że zaczęło mu się powodzić. Woleli jak miał gorzej.
"stuleje bez życia chcą widzieć tragedię za szybą pancerną
chcą poczuć emocje
lecz na bezpieczną odległość
nie brudzić swych raczek
nie wiedzieć też konsekwencji"
Oto cytat z tej piosenki.
Jaki to ma związek z wczorajszą śmiercią prezydenta Gdańska? Otóż jak jeszcze Adamowicz walczył o życie to spotkałem się z opiniami różnych ludzi na forach internetowych, że "jeśli umrze przynajmniej będzie się coś dziać. Będzie ciekawiej." Naprawdę? W XXI wieku ludzie mają, gdzieś to, że człowiek może umrzeć? Dla nich liczy się tylko szum. To chore. Oni chyba nie zdają sobie sprawy z tego, że to jest prawdziwy człowiek. On miał rodzinę, przyjaciół. Nawet jeśli politycznie, bym się z nim absolutnie nie zgadzał to i tak w przypadku takiej tragedii, zaciskałbym kciuki, żeby przeżył. Zginął bezsensownie. Niczym nie zawinił, Nic złego nie zrobił, a ludzie mają to gdzieś. "Chcą, żeby się coś działo".
To jest właśnie to, o czym Kękę rapuje w tej piosence. Ta sytuacja dobitnie to pokazała. Empatia w dzisiejszych czasach jest cechą niezwykle rzadką i trzeba być blisko ludzi, którzy ją posiadają.
Na koniec chciałem jeszcze złożyć wyrazy szacunku dla mieszkańców Gdańska, za tak szybką organizację. To było naprawdę niesamowite. Ktoś kiedyś powiedział, że Polacy zapominają o głupich sporach tylko wtedy, jak stanie się coś strasznego.To smutne, ale historia pokazuje, że taka jest prawda.
O tych groźbach do prezydentów poszczególnych miast nie będę wspominał. To są raczej... Nieważne. Nie będę nic mówił, bo w tym kraju wszystko może się zdarzyć.
Przepraszam za tak krótki rozdział dziś, ale jutro sprawdzian z Wosu 😃. Jutro planuję dać bardziej pozytywny post, więc warto sprawdzić. Natomiast na dziś to tyle.

PEACE!

poniedziałek, 14 stycznia 2019

WOŚP

No nie wierzę. Ja jestem taki systematyczny? Niesamowite. Co prawda, nigdy nie pisałem bloga, ale opowiadania owszem. No i pojawiały się one raz na kilka tygodni, a tu proszę. No przyjemne to jest. Chyba moja gadatliwość w końcu znalazła ujście.
Tak wiem, miała być dziwna sytuacja. Będzie. Obiecuję. Po prostu jak widzę i słyszę o całym tym cyrku to szlag mnie trafia.
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. No, co ty więcej mówić. Podczas wszystkich finałów zebrano ponad MILIARD złotych. Wow! Panie Jurku, wielki szacunek. Warto też pochwalić zaangażowanie tysięcy wolontariuszy. Zbierają pieniądze, marzną, a potem mają zakwasy 😃. Co z tego mają? Pamiątki w postaci identyfikatorów i ogromną satysfakcje. Uczucie, że komuś się pomogło jest naprawdę niesamowite.
Oczywiście w tym kraju nic nie może być tak piękne. Owsiak, według mnie, niesamowita osoba. Człowiek z niesamowitą energią. No cholera, chyba każdy wie jaki jest. Jak to w Polsce jak ktoś (większość) go lubi, to ktoś go nienawidzi. Jest to prawica. Dlaczego? Szczerze mówiąc, sam nie wiedziałem. Internet oczywiście znał odpowiedź.
Główne zarzuty skierowane do niego to:

  • W grudniu 2012 poparł eutanazję. Wyraził się o niej, że to "pomoc starszym w cierpieniach". Przez ludzi wierzących zostało to skrytykowane. Bardzo. Wyzywanie, wyszydzanie i podawanie nienormalnych przykładów. Serio? To jest właśnie wolność słowa w Polsce. Jak ktoś robi super robotę, a ma inne zdanie, niż ty na jakiś temat, to to co robi, jakby odchodzi w zapomnienie. Brawo, ludzie. MILIARD złotych zebrany dla dzieci nie liczy się, bo Owsiak popiera eutanazję. Brawo.
  • Drugi powód to Woodstock, a dokładniej Poland Rock Festival. Prawicowcom nigdy się on nie podobał. Nawet do końca nie wiadomo czemu. Powodem może być nawiązania do kultury hippisowskiej lub zapraszanie gości wrogich dla prawicy (takich jak na przykład Bronisław Komorowski). Może chodzi też o rodzaj muzyki? Nie mam pojęcia. A więc uwaga, drugi powód: MILIARD złotych zebrany dla dzieci nie ma znaczenia, bo Owsiak organizuję rockowy festiwal. Kolejne brawo.
  • Ojcem Jurka był pułkownikiem milicji obywatelskiej. Nie rozumiem. Ten argument miałby sens, gdyby on sam miał powiązania z komunizmem. Żyjemy w czasach w których cała rodzina musi mieć takie same poglądy polityczne? Nie sądzę. Poza tym, trochę historii. Na pewno ponad połowa Polaków ma wśród swoich przodków, kto ma powiązania z milicją lub ówczesną partią rządzącą. Takie były realia. MILIARD złotych zebrany dla dzieci nie ma znaczenia, bo ojciec Owsiaka był w milicji. Uh...
  • Koronnym argumentem jest to, że Owsiak rzekomo bierze pieniądze z fundacji dla siebie. No to jest poważny argument. Poważny argument dla kogoś, kto nie poświęci pięciu minut na przyjrzenie się sprawie. Bloger Piotr Wielgucki pozwał nawet Owsiaka, lecz w sądzie nie był w stanie mu tego udowodnić. Mało? Na stronie internetowej WOŚP można znaleźć rozliczenia kolejnych finałów, a także sprawozdania finansowe fundacji (każde z nich sprawdza firma audytorska). Na stronie fundacji możemy znaleźć: "Fundacja WOŚP środki zebrane w corocznej zbiórce publicznej (Finał WOŚP) w całości przeznacza na zakup sprzętu medycznego i finansowanie programów medycznych, co wykazujemy w publikowanych w części I sprawozdaniach ze sposobu wydatkowania zebranych środków. Koszty działalności administracyjnej nie są pokrywane ze środków pochodzących ze zbiórki w ramach Finału WOŚP. Na tego typu koszty Fundacja pozyskuje sponsorów, przeznacza środki z darowizn otrzymanych w ciągu roku, a także z odsetek od lokat bankowych". MILIARD złotych zebrany dla chorych dzieci nie liczy się, bo Owsiak... Do tego nawet zdania się nie da ułożyć.
Widzicie jakie te argumenty są słabe? Poświęciłem kilka minut, by je obalić. Dla niektórych to za dużo. No dobra, rozumiem. Może ktoś nie wierzy danym, czy coś. Nawet jeśli, któryś z tych argumentów nie byłby zupełnie bezpodstawny to chyba każdy widzi, ile orkiestra zrobiła dla polskiej medycyny. Wszyscy przeciwnicy WOŚP powinni podpisać taki dokument:
 Ja ( imię i nazwisko) nie wyrażam zgody, aby moja osoba lub którekolwiek z moich dzieci było leczone sprzętem zakupionym przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy
Podpis:........"
No według nich WOŚP nie pomaga, więc jak mogą być leczeni sprzętem, którego "nie ma"?
Samo to mnie wczoraj zirytowało. Niestety, podczas gdańskiego finału stała się straszna rzecz.
W czasie puszczania kultowego światełka do nieba prezydent miasta został brutalnie zaatakowany nożem. Nie są znane motywy, ale nie istnieje powód, który choć w najmniejszym stopniu usprawiedliwiał to brutalne zachowanie. Dzisiaj, około godziny 15, Polacy (i nie tylko, ponieważ w mediach na całym świecie zrobiło się o tym głośno) dowiedzieli się o śmierci Pawła Adamowicza. Czy muszę podkreślać bezsensowność tej śmierci? Brak mi słów. Zginął z powodu... No właśnie nawet nie wiemy z jakiego powodu! Masakra. Rozsierdził mnie fakt, że napastnik nie przyznał się do popełnionego czynu. Cholera, naprawdę? Jakim trzeba być tchórzem? Widziało to setki ludzi, a dodatkowo jest to nagrane na kamerze. Jak dla mnie, jedynym akceptowalnym wynikiem jest dożywocie. Naprawdę, nadal trochę nie wierzę, że to się stało.
Mało tego? Środowiska prawicowe za winnego uznały Jurka Owsiaka, który wkrótce potem podał się do dymisji. Okej, zgadzam się, że w przypadku, gdy na scenie jest tak ważna osoba jak prezydent miasto to powinien się tam z nim znajdować przynajmniej jeden ochroniarz. Nie jestem natomiast przekonany, czy to jest wina fundacji. Owszem, to oni organizowali wydarzenie, ale moim zdaniem, to miasto powinno zadbać o odpowiednią ochronę prezydenta. Zwłaszcza, że, jak wspomniałem w jednym zw poprzednich argumentów, pieniądze zebrane idą w stu procentach przeznacza dochód na zakup sprzętu medycznego i finansowanie programów medycznych. Nie sądzę, że Owsiak powinien z tego powodu rezygnować, ale należy mu się za to szacunek. Nie musiał tego robić. Naciskały na niego te same środowiska, co zawsze naciskają, a mimo to zdecydował się na tak duży krok. Brawo.
Na końcu chciałbym podziękować Jurkowi Owsiakowi podziękować za to, co zrobił. To naprawdę bardzo dużo. Chciałem też zaapelować do ludzi. Otwórzcie oczy. Może to dziwne, ale nie wszystko kręci się wokół polityki. Zanim zaczniecie obrażać i szkalować kogoś poświećcie, choć chwilę na przewertowanie tematu. Research do tego posta zajął mi 10 minut. To naprawdę nie dużo.

PEACE!

Rozdział dedykuje Świętej Pamięci Pawłowi Adamowiczowi. 

niedziela, 13 stycznia 2019

Przyjaźń.

Witam was!
Ależ dałem clickbaitowy tytuł. No nic. Nieważne. Będę mówił o przyjaźni... Tak jakby. No dobra, nieważne. Zaraz napiszę pięćset słów o tym, dlaczego dałem taki tytuł.
Tak wiem, miało być o dziwnej sytuacji, ale co tam. Będzie jeszcze czas, a że nawinął się temat to czemu, by o nim nie napisać.
Od czego tu zacząć? No dobra. Przez baaardzo długi okres przyjaźniłem się z Rafałem. Robiliśmy razem dosłownie wszystko. Byliśmy jak bracia. Niestety, ze względu na prace jego ojca musiał się wyprowadzić. Do Szczecina (mieszkam pod Warszawą). Oczywiste jest to, że nasza relacja trochę się osłabiła, ale cały czas pisaliśmy, gadaliśmy przez telefon. Nie zerwaliśmy kontaktu. Niestety, pewnego dnia miał wypadek. Po dniu w szpitalu zmarł. To był dla mnie ogromny cios. Był naprawdę świetnym przyjacielem, boję się, że już nie znajdę kogoś takiego.
W tym roku, po przyjściu do nowej szkoły, pojawiły się naturalnie nowe znajomości. Chyba najlepiej rozmawiało mi się z Łukaszem. Na pewno nie jesteśmy jeszcze przyjaciółmi, ale myślę, że kolegami na pewno. Czasem naprawdę działa mi na nerwy. Jego styl bycia jest często irytujący. Chciałem to rozwinąć, ale niezbyt umiem.
No, więc dziś Natalia (jakby ktoś zapomniał- moja dziewczyna) była wolontariuszką Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Po powrocie do domu napisała do Łukasza. A! Chcę go bardziej poznać przed pierwszym spotkaniem, żeby na moich urodzinach na których się spotkają, nie było sztywno. Temat rozmowy zszedł właśnie na WOŚP. No i okazało się, że Łukasz nie zgadza się z tą akcją. Jurek Owsiak według niego jest oszustem. Natalia zareagowała na to tak:
"This is bullshit"
Nie wiem, dlaczego rozmawiają po angielsku. Mniejsza o to. Odpowiedź brzmiała:
"U are bullshit"
Wkurzylibyście się? No ja byłem... mocno zirytowany. Od razu chciałem do niego napisać, ale Natalia namówiła mnie, bym tego nie robił. Trochę go obronię. Potem przeprosił i napisał, że jest po prostu zdenerwowany. Nie to, żeby mnie to przekonało i usprawiedliwiło to, ale cóż. Można uznać, że ot zwykła kłótnia. Spontan. Może i tak. Ale to był pierwszy... A nie drugi raz. Jak ktoś ją obraził. Pierwszy raz zrobił to młodszy znajomy. Poszliśmy do niego z Rafałem i chwilę pogadaliśmy. Jasne, że chcieliśmy mu przyłożyć, ale znowu Natalia mnie namówiła. W każdym razie, teraz chciałem zrobić tak samo, ale znowu przekonała mnie, że nie warto.
Co o tym sądzę? Już się trochę uspokoiłem. Rozumiem, że kłótnia, rozumiem, że emocje, ale żeby obrażać? Nie rozumiem. Obiecałem, że nie powiem nic o tym Łukaszowi, ale na pewno będzie to miało wpływ na nasze kontakty.
Najśmieszniejsze jest to, że Łukasz uważa, że jestem jego przyjacielem. Po niecałym pół roku znajomości? Nie mieści mi się to w głowie, ale nieważne. Takie rzeczy mówi się dziewczynie swojego przyjaciela? No nie wydaję mi się. No i automatycznie przypomniał mi się Rafał. On nigdy, by tak nie zrobił. Nawet jakby miał takie poglądy jak Łukasz, nie obraziłby mojej dziewczyny. Cholera, tak się nie robi.
Taki przykład. Gdy już byłem z Natalią miałem taką sytuację. Podczas wf-u walnąłem dziewczynę z klasy kijem od unihokeja. Albo piłką? Nieważne. W każdym razie, coś jej przypadkowo zrobiłem. Musiała iść do pielęgniarki. Było mi strasznie głupio, więc poszedłem pod gabinet, żeby zobaczyć, czy wszystko w porządku. Ona zrozumiała to jako próbę flirtu i wiedząc, że mam dziewczynę spytała, czy chcę być z nią. Albo chciała mnie pocałować? Naprawdę to było już dość dawno. No w każdym razie stanowczo odmówiłem, ale wiadomo. Wzbudziło to zazdrość Natalii. No, więc zerwałem kontakty z Alicją, bo tak miała na imię. No i średnio zacząłem ją lubić. Raczej jej unikałem. No i pewnego dnia, przypomnę, że to był okres, kiedy z Rafałem robiliśmy wszystko razem i spędzaliśmy ze sobą masę czasu, przyjaciel oznajmił mi, że Alicja jest jego dziewczyną. No nie skakałem z radości. Oznaczało to, że teraz zamiast z Rafałem, będę spędzał czas z Rafałem i Alicją. No nie było to fajne, ale mimo wszystko nigdy nie powiedziałem na nią złego słowa. Starałem się polubić.
No i po takim rozmyślaniu doszedłem do depresyjnego wniosku, że już prawdopodobnie nigdy nie znajdę takie przyjaciela jak Rafał. To cholernie smutne. Jasne, mam wspaniała dziewczynę, która robi dla mnie wszystko, ale naprawdę bardzo brakuje mi Rafała.
Potem zaczęły się wspomnienia i mój humor naprawdę był fatalny. Nie, nie ma puenty. Nie wiem, czy powinna być. W życiu nie czytałem bloga. W każdym razie to koniec.

PEACE!


sobota, 12 stycznia 2019

To ja.

No cześć!
Nie mam pojęcia od, czego zacząć. Nawet nie wiem, po co to właściwie robię. Nie mam zielonego pojęcia, co będę tu udostępniał. Może jakieś przemyślenia, może jakieś ciekawe wydarzenia dnia codziennego. Nie wiem. Czasem czuję potrzebę wypowiedzenia się na jakiś temat. Zrobię to tu, a jeśli ktoś to przeczyta i nawet mu coś z tego zostanie to super. Jeśli to będzie jedna osoba to i tak będę niesamowicie usatysfakcjonowany.
To tak, jestem Paweł, mam 17 lat. Uczę się w technikum i uczęszczam do klasy informatycznej. Nie mam pojęcia, czy wybrałem dobrze. Wolę się nad tym nie zastanawiać, bo zawsze, gdy to robię dochodzę do wniosku, że była to fatalna decyzja. Nieważne. Może napiszę o tym w jakimś poście(prawdopodobnie tak zrobię).
Co jeszcze o mnie? Mam dziewczynę. Natalię. Mieszka w innym mieście, ale to nieistotne. Wspiera mnie, pociesza i czasem poradzi. Jest kochana. Chcę spędzić z nią całe życie (nie, nie robię tego, żeby się podlizać. Linka wyślę jej dopiero, gdy ten blog nie skończy się na dwóch rozdziałach). Uprzedzam, że będzie tu o niej sporo. Jest chyba najważniejszą osobą w moim życiu, więc jak mogłoby być inaczej? W sumie to dzięki niej piszę ten post. Miała dziś ciekawą i straszną sytuacje. Uwaga... podczas pobytu w Mcdonaldzie. Ciekawe, nie? Miałem napisać o tym, ale stwierdziłem, że rozpoczęcie bloga bez napisania słowa o sobie to dość kiepski pomysł.
Przyjaciele? Eh... Ciężka sprawa. Jest taki Łukasz. Czy jest przyjacielem? Nie wiem. Chyba jeszcze nie. Poznałem go we wrześniu, ale wydaje się być w porządku. Ostatnio na grupie na messengerze (w której jest: moja dziewczyna i jej dwie koleżanki) zostałem, przez Asię, nazwany przyjacielem. Czy to było na serio? Ciężko stwierdzić. Jest naprawdę w porządku i w wielu sytuacjach mi pomagała. Ja nie pozostawałem dłużny. Czy to jest przyjaźń, czy koleżeństwo? Sam nie wiem. Możliwe.
Zainteresowania? Ostatnio wciągnął mnie serial Californication. Serdecznie polecam, ale chyba nie zmienię zdania, że najlepszy serial to Wikingowie. To dla niego wykupiłem abonament na Netflixie. Lubię oglądać filmy i seriale, ale nie jestem typem człowieka, który obejrzał setki seriali. Czytam też książki. Aktualnie czytam ostatni tom Trylogii Czarnego Maga autorstwa Trudi Canavan. Genialne. Dla fanów fantastyki must read. Oczywiście słucham muzyki. Nawet teraz. Czego? Aktualnie Queobonafide-Half dead. Jestem fanem rapu? Nie. Kocham rockową i metalową muzykę, aczkolwiek aktualnie mam nienajlepszy humor i właśnie wtedy sięgam po ten gatunek. Regularnie słucham tylko Kękę. Jego przekaz bardzo do mnie trafia. Ulubione zespoły to jednak: Metallica, Guns N'roses i AC/DC. Już teraz można zauważyć, że dziwny ze mnie człowiek. Taki prawdopodobnie będzie też ten blog. A! Gram też w gry RPG. Możliwe, że o tym też kiedyś napiszę post. Teraz napiszę tylko, że mistrzuje Warhammera.
Charakter? Cholera, to ciężkie. Kompletnie nie umiem siebie opisywać. Mam niską samoocenę. Jestem leniwy, uczuciowy i troskliwy. Według Natalii jestem też kochany. Jestem też podobno dobrym chłopakiem. Ja tak nie uważam, ale uznałem, że wspomnę o tym. Myślę, że warto wspomnieć, że nie znoszę obwijać w bawełnę i nie cierpię, gdy ktoś to robi.
Myślę, że będę już kończył. Może jutro pojawi się post o tej dziwnej sytuacji mojej dziewczyny. Na razie to tyle.

PEACE!